niedziela, 12 kwietnia 2015

OS. 4. - Seasons of love

Dla Aci :*
Piosenkę zawdzięczam Sophie i jej także dziękuję :*
Pięćset dwadzieścia pięć tysięcy i sześćset minut
Minęło w mgnieniu oka. Coś się pojawiło, a coś zniknęło.
Pięćset dwadzieścia pięć tysięcy chwil co tak mkną
Niespodziewanie przeżyli razem najlepsze chwile, czasem zupełnie ich nie zauważając.
Pięćset dwadzieścia pięć tysięcy i sześćset minut
Nagle wszystko wyparowało.
Czym rok odmierzyć? Jak zmierzyć go?
Nie mieli pojęcia.

Świtami?
– Dzień dobry, kochana. Jak się spało? – delikatnie całuje ją w czoło i głaszcze nagie ramię.
– Wspaniale, bo w twoich objęciach. – Z uśmiechem cmoka jego policzek i ponownie opiera głowę o tors, tuż obok miarowo bijącego serca. – Dziękuję, że przyszedłeś.
– Zawsze będę obok, aby ci pomóc.

 Zmierzchami?
– Jesteś gotowa? Jak teraz nie wyjdziemy, to spóźnimy się na spektakl.
– Tak! Już za chwilę wychodzę!
– Pamiętaj, że obiecałem Ludwicowi. To jego pierwszy tak poważny występ, potrzebuje wsparcia.
– Wiem! Ale nic nie poradzę na to, że zamek od sukienki znów i się zaciął!
– Trzeba było tak od razu.
Otwiera drzwi łazienki i zamiera. Wybrała jego ulubiona sukienkę, tę, którą miała podczas ich pierwszego spotkania; czarną przed kolano z rozkloszowanym dołem. Wygląda tak cholernie pociągająco
– To pomożesz mi czy nie?

Kubkami wypitej kawy?
– Nie rozumiem jak możesz to pić codziennie na dzień dobry. To jakieś ohydztwo.
– A ja nie pojmuję, jak w wieku prawie dwudziestu pięciu lat można wszędzie zabierać ze sobą ulubionego pluszaka. Oboje mamy jakieś wady.
– On przynosi mi szczęście!
– Myślałem, że za to odpowiedzialny jestem ja. Ale wiesz, że mimo to cię uwielbiam?
– Wiem bardzo dobrze, bo ja ciebie też.

Calami?
– Poproszę białą ramkę 20 na 50 cali.
– Zapakować, czy…
Nie, nie, muszę przecież jeszcze włożyć zdjęcie.

Milami?
– Daleko jeszcze?
– Zależy.
– Mówiłeś, że idziemy tylko na krótki spacer, a mijamy już kolejną wioskę. Nogi mnie bolą.
– Trzeba było mnie posłuchać i wziąć wygodne buty.
– Ale ja lubię te.
– A ja niestety lubię ciebie.
Podrywa ją w górę w swoich ramionach. Zarzuca ręce na jego szyję i całuje policzek.
– Jesteś moim bohaterem.

Śmiechem?
– Tadaam!
Czerwony nos, za duże, figlarne buty, rozczochrana pomarańczowa peruka.
– Naprawdę?
– Ja tylko wypełniam twoją prośbę. Powiedziałaś, że tego właśnie sobie zażyczysz, jeśli będziemy musieli się całować przed kamerą.
– Masz rację. Wiedziałam, że to się w końcu zdarzy i po prostu chciałam się pośmiać. Dzięki.

Czy łzą?
– To parszywy, wstręty i podstępny drań. Jak mógł cię tak skrzywdzić? Przecież między nami do niczego nie doszło, ten pocałunek to tylko gra, scenariusz, fikcja…
– To już ustaliliśmy. Wcale mi nie pomagasz w ten sposób.
– Przepraszam. Po prostu nie rozumiem, jak ktokolwiek mógłby być tak głupi, by cię stracić, a co dopiero samemu o tym zadecydować.
– Możesz mi dać chusteczkę i najzwyczajniej w świecie przytulić? Być obok? Proszę…
– Oczywiście. Ja będę zawsze.  

Pięćset dwadzieścia pięć tysięcy i sześćset minut
– Cieszysz się, że wrócimy ostatni raz?
– Tak. Ale czasami mam ochotę zacząć już coś własnego.
– Masz jeszcze czas. Spokojnie.
– Wiem. Dzisiaj mija drugi rok naszej znajomości, pamiętasz?
– Nigdy nie zapomnę momentu, w którym cię zobaczyłem. Byłaś zjawiskowa.
– Chciałam wyglądać dojrzale i swobodnie. Tobie wystarczyły normalne dżinsy i ulubiona bluza, jak potrzebowałam ukochanej sukienki.
– I tak cieszę się, że ją założyłaś. To dzięki niej, tak szybko cię zapamiętałem. Choć śmiem przepuszczać, iż nie byłoby z tym problemu; jesteś bardzo wyjątkowa.

Czym rok odmierzyć, jak zmierzyć go?
– Uśmiech! Chcę mieć kolejną pamiątkę!   

Więc miłość weź
Alba…
– Tak?
– Już nic. Chciałem tylko ci to dać.
– Dla mnie? Jest śliczny. A jak Alba, prawda?
– Oczywiście. – Wcale nie jak amor – Wszystkiego najlepszego z okazji dwudziestych piątych urodzin, przyjaciółko. Pamiętaj: czasu nie liczy się w latach, tylko w  wartości ludzi, których poznaliśmy.
– W takim razie, jestem bardzo stara.
– Dlaczego?
– Bo poznałam ciebie.
Tylko czas zmierz
– Jak myślisz, czym moglibyśmy zmierzyć nasz czas?

Porami jej
– Nie mam pojęcia.

Miłości czas
– Ona zawsze mi mówiła, że jesteś dobrą osobą, i że byłaś dla mnie przeznaczona, ale ja tego nie widziałem, nie chciałem widzieć. Byłem zły, byłem zazdrosny… Odczuwałem zazdrość, kiedy z kimś byłaś.
– Ale dlaczego do mnie zadzwoniłeś…
– I nie wiem… Myślę, że to trochę oczywiste, żebyśmy coś sobie przypomnieli, ty i ja… Abyśmy nigdy więcej się nie rozdzielili. Chcę być z tobą…
Pocałunek. Delikatny i tęskny. Dawno się nie całowali.
– Kochanie…
– Nie, posłuchaj mnie. Po pierwsze nie chcę żadnych wymówek, proszę. Jeśli z nim byłaś, nie ważne, już po wszystkim. Kim on w ogóle jest? Nie pamiętam.
– Kochanie…
– Posłuchaj mnie. Chcę, żebyśmy byli razem. Żebyśmy się więcej nie rozdzielali, nawet, gdybyśmy myśleli inaczej…
– Kochanie, kochanie pozwól mi! Ja też mogę coś powiedzieć!
– Dobrze…
– Chcę ci powiedzieć… chcę ci powiedzieć, że…
– Co? Że przeszkadzał ci pocałunek? Przepraszam, jeśli tak było, ja…
– Kochanie, nie. Naprawdę proszę cię. Posłuchaj mnie.
– Podobasz mi się…
– Że cię kocham. Że chcę z tobą być, i że jesteś najpiękniejszym, co mi się przydarzyło w życiu.
– I… cięcie! Mamy to. Chwila przerwy dla Maxiego i Naty Za trzy minuty wiedzę was powrotem!

Pięćset dwadzieścia pięć tysięcy i sześćset minut
Pięćset dwadzieścia pięć tysięcy wybranych dróg
– Nowa trasa. Nowe emocje. Tyle nowych krajów i fanów. Poznamy ich razem, prawda?
– Tak. Tak samo, jak jesteśmy teraz, będziemy na scenie: blisko.

Pięćset dwadzieścia pięć tysięcy i sześćset minut
Czym powiedz mi jeden rok życia byś odmierzyć mógł?
– Naszą przyjaźnią.
– Co?
– Zapytałaś mnie kiedy, czym moglibyśmy zmierzyć nasz czas. Właśnie ci odpowiedziałem.
– Tylko przyjaźnią, tak?...


Czy tym, co już wiesz - goryczą twych łez?
– Ona nie wróci.
– Wiem. Ale jeszcze się z nią spotkasz, obiecuję.
– Nie składaj obietnic, nad którymi nie masz władzy. Nawet nie mogę pojechać na pogrzeb…
– Porozmawiam z Martinem, zrobisz sobie małą przerwę w nagraniach.
– Pojedź ze mną, proszę…
– Nie zostawiłbym cię samej.

Liczbą szans których brak
– Alba, musimy porozmawiać…
Rudy koński ogon niszczy ostatnią szansę.
– Alba, Alba, Alba! Nie uwierzysz! Miguel! On tu jest! Przyjechał dla ciebie! Czeka na dole, biegnij szybko, ma wielki bukiet kwiatów!
Przepraszający uśmiech i rozwiane czarne loki. Tylko tyle widział.
Jak mogła tak szybko zapomnieć, że to on ją zostawił?

 Drogą co biegnie w świat?
– Jak to po trasie wracasz do Hiszpanii? Myślałem, że zostaniesz, wynajmiemy małe mieszkanie i poczekamy na to, co przyniesie nam życie.
– Bo takie były plany. Ale kiedy wrócił Miguel… Zabiera mnie do Madrytu, gdzie załatwił mi pracę w teatrze. Będę pomagać dzieciom w rozwijaniu ich marzeń, czy to nie cudowne?
– Przecież jeszcze niedawno mówiłaś, że chcesz zacząć coś własnego, coś dla siebie…
– Ale zmieniłam zdanie. I przestań wymyślać tyle argumentów, bo jeszcze pomyślę, że jesteś zazdrosny o Miguela. On dużo dla mnie tera robi, a my jesteśmy tylko przyjaciółmi, prawda?
Błysk nadziei w jej oku, może zaprzeczy?
– Masz rację. Tylko przyjaciele.

Więc pora wyśpiewać tę historię co wciąż trwa
Sólo amor, amor, amor i mil opciones de ser mejor…

Niech święci się w pamięci ten rok co upłyną nam
– Możesz uwierzyć, że to już cztery lata?
– Nie. Wydaje mi się, że wczoraj staliśmy obok siebie jak obcy sobie ludzie i się przedstawialiśmy.
– Teraz dorośliśmy i staliśmy się rodziną. Niektórzy nawet odnaleźli swoje drugie połówki, a inni przyjaciół na całe życie…
A jeszcze inni stracili kogoś na zawsze…

Więc miłość weź
– Kocham cię.
– Wiem, ja ciebie też, Facu. Najlepsi przyjaciel się kochają. Dlaczego mówisz to, jakbyś popełnił przestępstwo?
– Bo nie kocham ciebie jak przyjaciółki, Alba. Kocham cię, tak, jak kocha się tą jedyną.
Oh, pamiętaj, los miłość ci da
– Dlaczego mówisz mi to właśnie teraz?
Pojedyncza łza spływa z kącika oka. Nie zauważa.
– Jutro i tak wyjeżdżasz.
Więc miłość weź
– Nie chodzi mi o to. Dlaczego nie powiedziałeś tego wcześniej?
– Po prostu jutro każde z nas pójdzie we własną stronę i nie będziesz musiała patrzeć na mnie z litością. Wiem, jak coś takiego się kończy. Nawet odrobinę za dobrze.
Pamiętaj, że z nieba pochodzi ten dar
– Czyli w ogóle nie brałeś pod uwagę możliwość, że po takim wyznaniu nie będę chciała wyjechać?
– Nie. Masz Miguela i pracę. Zaczynasz kolejny etap, ja już nie jest ci potrzebny, nie tak jak dawniej.
Więc miłość weź
– Dlaczego mam cię już nie potrzebować? Dlaczego przez cały czas mówisz, ze coś się skończy?
– Bo wiem, że tak będzie.
– A jeśli ci powiem, że też cię kocham? Jak zareagujesz?
– Powiem, że wolałbym nie słyszeć takich kłamstw, bo to ostatnia rzecz, której bym się po tobie spodziewał.
Dziel ją, mnóż ją, twórz ją
– Nigdy cie nie okłamałam. I nigdy tego nie zrobię. Kocham cię. Kiedy przyszedłeś do mnie w nocy, kiedy miałam koszmary i zostałeś... przez głowę przebiegła mi myśl, że mogłabym budzić się tak codziennie. A Miguel miał rację, kiedy wtedy ze mą zerwał. Po naszym pocałunku, myślałam o tobie przez cały czas. A Od trzech lad nadal myślę.
Tylko czas zmierz
Trzech lat? Przez cały czas coś do mnie czułaś?
– Nigdy nic nie mówiłam, bo zawsze podkreślałeś naszą przyjaźń. Nawet na tamtym zdjęciu, z dnia, kiedy tyle się między nami wydarzyło, był napis: „Najlepsi przyjaciele na zawsze”. Nie chciałam tego niszczyć, podobnie jak ty.
Miłość, miłość niech mierzy twój czas
Widzi, jak sięga do kieszeni lekko poprzecieranych jeansów i wyciąga małą czerwoną piłeczkę, którą zakłada sobie na nos. Uśmiecha się. Wie, co zaraz zrobi.
– Czy mógłbym…
– Od teraz nie musisz pytać.
Porami jej
– Wydaje mi się, że związek zbudowany na długiej przyjaźni jest trwalszy.
– Masz rację. Stuprocentową rację.
Jeszcze jeden pocałunek.
– Zmieniłem zdanie.
– Co?
– Odpowiedzią jest miłość.
– Nie rozumiem.
– Ona mierzy nasz czas.
Miłości czas
Miłości czas, miłość niech mierzy twój czas

###

Ja wciąż tu jestem :) Dziękuję za wszystkie życzenia :* To wspaniałe urodziny :)