wtorek, 24 grudnia 2013

Świąteczny czas

     Moi Drodzy!
     W ten wyjątkowy czas grudniowego wieczoru, chcę Wam złożyć najserdeczniejsze życzenia z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Życzę Wam spełnienia marzeń i snów, dużo miłości i szczęścia w nowym roku. Zdrowie jest również jednym z kluczy życia. Mimo, że u mnie za oknem śnieg nie prószy, a na dachu nie czekają sanie Świętego Mikołaja zaprzęgnięte w renifery, wiem, że to już dziś. Dziś będziemy po raz kolejny celebrować narodziny Dzieciątka Jezus, otoczeni naszymi bliskimi śpiewając kolędy, pałaszując przepyszne wigilijne dania i będąc po prostu razem. Kiedy to Wy będziecie składać życzenia swoim rodzinom, pamiętajcie, że najpiękniejsze i najcenniejsze są te szczere prosto z serca.
Jeszcze raz Wesołych Świąt!

Pierniczki mojej babci

piątek, 13 grudnia 2013

4. "Estoy en una nueva vida"

         Przez korytarz na zmianę przechodzi Ramon i tata, mama krząta się w kuchni przygotowując kanapki, a babcia chodząc za swoim synem i jego sąsiadem przez cały czas przypomina im o obrazie wiszącym w salonie. Tylko mały Tutti leży spokojne na łóżku swojej pani, nieświadomy zmian jakie niesie za sobą dzisiejszy dzień.
Właśnie zapakowałam ostatni karton :) - dziewczyna spoglądając smutno na ekran telefonu nacisnęła klawisz „Tweetnij. Z głośniczka wydobył się krótki sygnał dźwiękowy, a ona bezradnie opadła na łóżko, tak, jakby razem z tym niepozornym dźwiękiem uszło z niej powietrze. Uśmiechnięta buźka raczej nie była dobrą metaforą jej samopoczucia. Każdy popełnia błędy - skwitowała w myślach. Niestety czas na ociąganie się i odpoczynek już minął. Trzeba przecież działać, pracować… choć trochę. Dziewczyna chwyciła karton i postawiła go na stertę innych pudeł, które wyglądały zza jej drzwi. Każde na wieczku ma własne „imię” napisane różowym markerem. Teraz, kiedy już wyniosła wszystkie rzeczy, odczuła pustkę. Taka sama pustka opanowała jej pokój. Żywo zielone, zazwyczaj optymistycznie nastawione na świat ściany, straciły swoją soczystość, a meble owinięte w przeźroczyste folie dodały atmosfery jak z nawiedzonego domu. Tylko jeden laptop leżał tam gdzie zawsze, na swoim miejscu pod oknem, wygrzewając się w porannych promieniach słońca. To jest to!... Szybkim krokiem przemierzyła pomieszczenie i już siedziała po turecku, oparta o szybę, a na kolanach spoczywał jej powiernik. Podniosła ekran i paroma kliknięciami znalazła się  w domu. Niby brzmi to z lekka absurdalnie, ale… tam znajdują się jej wszystkie myśli, sekrety i przeżycia. Nie jest to jakiś zakopany pomiędzy folderami dokument, czy skrzynka mailowa. To blog. Jej mały kącik w wielkim świecie nieskończonych granic Internetu. Właśnie tutaj przelewała swoje myśli i wspomnienia. Jeżeli ktoś zacznie ją zaczepiać lub grozić, może po prostu usunąć konto. Ale wie, że tego nie zrobi. Nigdy nie będzie potrafiła sobie odebrać tego jedynego miejsca, gdzie czuje się o wiele bezpieczniej i pewniej niż w codziennym życiu. Niby wszystko jest OK, ma rodziców, dom, przyjaciółki… No może z tym ostatnim to nie do końca prawda. Bo przecież przyjaciółki mówią sobie o wszystkim, a ona nie potrafi zaufać ludziom, boi się, że znów ją zranią…
W podstawówce była najlepszą uczennicą, reprezentowała szkołę w wielu konkursach i zdobywała rozmaite wyróżnienia. Była lubiana przez nauczycieli, bo zawsze ich szanowała w przeciwieństwie do swoich kolegów, którzy nie mieli wobec niej przyjaznego nastawienia. Czy to normalne, że w wieku dwunastu lat jest się uzależnionym od papierosów, czasami bez zupełnej wiedzy rodziców ma się przekuty pępek, rzuca się przekleństwami co drugie słowo nawet wobec dorosłych? A ona była inna, nie potrafiła kląć czy wyzywać, przez co wyśmiewali ją od kujonów i lizusów. Zawsze jak była w tylko jedna pozytywna ocena każdy wskazywał placem właśnie ją.  Mia Soledad* Fuego**. W szkole używali jej drugiego imienia. Adekwatnie, co? Bo jak żyć w grupie, z przyjaciółmi, skoro  wołają do ciebie „Hej, Soledad!”? Miała kiedyś przyjaciółki, Ines i Lilię, niestety wyprowadziły się, a ich kontakt znikł, zmył się z powierzchni świata i z pamięci obu dziewczyn.
Ale to już za dużo wspomnień. Koniec użalania się nad tym co było. Nie warto. Teraz trzeba coś napisać. Jej opuszki palców już sprawnie poruszały się po klawiaturze wystukując na niej odpowiednie litery, później słowa. Wszystko płynęło z jej serca.
Uciekam. 
Uciekam do tego życia.
Wyjeżdżam. 
Wyjeżdżam zostawiając tu moje problemy i troski.
Chcę zapomnieć. 
Chcę zapomnieć o tym wszystkim co rani i sprawia ból.
Boję się. 
Boję się wyjechać, ale to jedyna szansa, by uciec i zacząć od początku.
Muszę. Bo nie potrafię zostać…
Tu się zatrzymała Nie zrobię im tego. Oni nie mogę poczuć mojego strachu. Nie chcę ich obciążać. I miała rację. Czyta ją dziesięć osób. Ma dziesięciu wirtualnych przyjaciół, którym ufa, i którzy ufają jej. Z nimi potrafi rozmawiać, oni podnoszą ją na duchu, kiedy coś jest nie tak jak powinno. Oni ją rozumieją, pomagają jej z wyboru, nie przymusu. Oni po prostu są. Nigdy nie widziała nikogo z nich na oczy, ale rozumieją ją jak nikt. Paradoks. W ich oczach jest zupełnie kimś innym - charyzmatyczną dziewczyną z marzeniami, nieprzejmującą się ludźmi, którzy lekceważą świat, jest kimś śmiałym i pogodnym. Taką Mię poznała tylko Ines i Lilia, no i może jeszcze jeden ktoś, bardzo ważny ktoś, ale o nim później. Czytelnicy miesiąc temu podsunęli pomysł z Twitterem, dzięki czemu mają stały kontakt. Co około godzinę lud dwie, Mia wysyła tweet co u niej nowego, jak się czuje, wstawia zdjęcie.
I tak toczy się jej życie. Pisze bloga, czyta, spaceruje, ale wyłączne w parku dwadzieścia minut drogi od domu. Czasami tylko mama jest zbyt uciążliwa i za bardzo próbuje wtrącić nos w nieswoje sprawy.
Teraz Mia próbuje zacząć od nowa, ale tym razem z uwagą waży każde słowo.
Co tam u Was? Ja już spakowana, za godzinę wyjazd :) Żegnaj Lincoln, witaj Buenos Aires… Musicie mi wierzyć, ilość kartonów mnie z lekka przeraża. Nie wiedziałam, że mam tyle rzeczy w domu :P Jak na razie siedzę tam gdzie zawsze i spoglądam na meble owinięte w białą folię, przypominają mi te z nawiedzonego domu. Ktoś pamięta jaki mamy dziś wyjątkowy dzień?
To chyba tyle, w czasie drogi postaram się wrzucić jakieś zdjęcie z podróży.
Całusy,
Mia
Opublikowano. A co dalej? Dalej są gorące pożegnania z rodziną i przyjaciółmi rodziców. Ale ona stara się uniknąć duszenia przez znajome swojej mamy, szybko kierując się w stronę auta. Kiedy naciskała klamkę zatrzymał ją znajomy głos.
- Naprawdę masz tyle mebli w pokoju? - zapytał kpiąco
- Tak. Jak widać tak - ucięła. Nie miała ochoty z nikim rozmawiać, a z nim jakoś w szczególności. Ramon to pomocnik w taty i ich sąsiad, jest dość wysoki i gra w siatkówkę. Mia sięga mu do połowy ramienia, mimo swojego metra siedemdziesiąt wzrostu, chociaż między nimi są tylko trzy lata różnicy - Zapakowaliście już z tatą wszystkie kartony i meble?
- Tak, zaraz wyruszacie. Ciężarówka pojedzie za wami.

Dziewczyna siedzi już w samochodzie wsłuchując się w swoje ulubione piosenki. Słuchawki okazały się dobrą ochroną do nerwowego głosu mamy, który bez przerwy naruszał informacje nadawane w radiu. W czasie wymiany zdań pomiędzy jej rodzicielką a prezenterem radiowym Mia pisała nowy tweet.
„Dzisiaj mija rok, odkąd prowadzę bloga :) Z tej okazji życzę Wam dużo uśmiechu i radości w życiu. Jak obiecałam dodaję zdjęcie z podróży :* - tweet wysłany.

         Jest dziewiętnasta, według niektórych życie dopiero się rozkręca. Ale nie dla niej. Po długiej, czterogodzinnej podróży, i późniejszym wyładowywaniu wszelkich pudeł i mebli, ma prawo do marzenia o krainie Morfeusza, swojego dobrego przyjaciela.

            „Jestem w nowym życiu. Dobranoc :*”

* Soledad - samotność/samotna
** Fuego - ogień
###

Serducho przy centrum handlowym w Poznaniu.

Napisane! Wreszcie skończyłam bazgrać w Wordzie i publikuje kolejną część. Przedstawiam Wam dziś moją nową postać -  Mię Soledad Fuego, zagubioną nastolatkę o wielkim sercu, która nadal nieświadomie szuka wejścia do świata, od którego sama się odcięła. 
Ten rozdział dedykuję Ag., za to, że jest, że pisze, i że czyta również mnie. Jestem naprawdę zdziwiona i zaszczycona gestem jaki spotkał mnie ze strony Aguni. Mianowicie Amor alas znalazło się w pośród dziewięciu innych jakże wspaniałych i niezwykłych blogów, które podziwiam i cenię, w "linkach" na blogu Ag.!
Na początku nie mogła uwierzyć i pięć razy sprawdzałam listę, czy się nie pomyliłam, czy może po prostu Agnieszka nie zdążyła  dodać reszty opowiadań. Ale sami zobaczcie:   
Dziękuję  również Lady Godivie, Mai Pasquarelli-Wilczek i korneli80. 
Dodatkowo za nami już miesiąc. Amor alas w tym czasie zdobyło ponad 1500 wyświetleń, czterech obserwatorów i 23 komentarze nie wliczając moich :)
Kiedy zaczynałam pisać, nie spodziewałam się takich sukcesów. Dziękuje Wam, bo gdyby nie Wy, to wszystko by nigdy nie istniało.
Zapraszam jeszcze na pewnego One Parta :*