sobota, 30 listopada 2013

3. Crepes duelces

Buenos Aires - piękne, tętniące życiem miasto, kolorowe parki, śpiewające ptaki i ludzie uśmiechający się na każdym kroku, są obrazem niezwykłej atmosfery. Dla niej było to wymarzone miejsce, jednak po męczącej podróży, pragnęła tylko położyć się pod miękką kołderką i zasnąć, z nadzieją, że znów przyśni jej się on.
Niestety, często nadzieja jest matką głupich jak i tym razem rozpłynęła się w powietrzu.

Violetta obudziła się dość późno, bo kiedy kościelny dzwon wybijał dwunastą. Sobotni, ciepły i kolorowy poranek, a właściwie to już  południe, zachęcał do wyjścia i wkroczenia w zachwycający nastrój nowego dnia. Kiedy dziewczyna przetarła oczy, zobaczyła przy swoim łóżku manekin, na którym wisiała suknia. Była ona dość… oryginalna? Dopiero po chwili przypomniała sobie o przyjęciu. Westchnęła cicho i znów spojrzała w stronę kreacji na ten „wyjątkowy” dzień. Kiedy tylko jej wzrok uchwycił  niebieski,  satynowy materiał, skrojony w bardzo dziwny sposób, jej usta wygięły się w wyrazie niezadowolenia. Ponownie przyjrzała się zbyt dużym "pufkom" na ramionach i opadła z powrotem na łóżko.
- Nie da się z nią nic zrobić. Chyba jedynym wyjściem jest założyć ją na przyjęcie w zestawie ze sztucznym uśmieszkiem - mruknęła pod nosem, po czym nakryła głowę kołdrą, chcąc zapomnieć o zbliżających się urodzinach.
Dziś ma przyjść nowa guwernantka. Violetta ma cichą nadzieję, że będzie ona mniej sztywna, zasadnicza i drętwa od poprzednich nauczycielek. Chciałaby się wreszcie zaprzyjaźnić z osobą, z którą będzie - siłą rzeczy - spędzała dużo czasu. Panna Elsie - poprzednia guwernantka - miała trudny charakter, zupełnie odmienny od oczekiwań jej uczennicy.
Po zakończeniu obowiązkowych, motywujących do wstania rozmyślań, dziewczyna wynurzyła stopy z pod kołderki i wsunęła je w mięciutkie kapciuszki, w których powędrowała do łazienki. Kiedy była już ubrana, umalowana i uczesana w podskokach zeszła na śniadanie. Jako pierwsza powitała ją Olga z talerzem naleśników w ręku. Nie wypadało odmówić sobie takich delicji. Do stołu usiadła sama, reszta domowników już dawno pracowała lub wydawała fortuny w najdroższych butikach.
         - I jak kruszynko, smakują? Pamiętałam, że najbardziej lubisz te ze startym jabłkiem.
        - Pyszne! Już dawno nie jadłam takich delicji, nawet nie wiesz jak się za tobą stęskniłam - Violetta podeszła do Olgi chwytając jej ręce. - Za tobą i za twoimi wybornymi kuchennymi czarami - dodała uśmiechając się w stronę gosposi.
    - Mi też ciebie brakowało, słoneczko - odpowiedziała mocno przytulając swoją "małą dziewczynkę". - Ten dom bez ciebie był pusty i zszarzały, mimo że sumiennie go odkurzałam i dbałam o mojego Ramallo. A wiesz, że on nadal na każdy kroku okazuje swoją „przestrzeń osobistą”? - szepnęła zabawnie gestykulując rękoma. - Ale ja wiem jak bardzo mnie kocha, tylko boi się mi o tym powiedzieć.
         - Och Olgo, Olgo, co też pani za niestworzone historie wymyśla. Dzień dobry panienko.
         - Witaj Ramallo. - odpowiedziała Violetta.
        - Ja swoje wiem mój drogi Ramallito, nie ucieknie pan przed przeznaczeniem. - mruknęła zadowolona gosposia przybliżając się do swojego wybranka.
         - Przestrzeń osobista, Olgo. Poza tym, jak zapewne doskonale wiesz, moim przeznaczeniem jest praca w tym domu i nic więcej.
         - Jak pan śmie! Ja wyznaje Tobie miłość, a Ty?! I widzisz kruszynko? Miałam rację! Nie kłamałam, nigdy tego nie robię! Niech się pan może ożeni z tą swoją „przestrzenią osobistą” i niech ona o ciebie dba Ramallo! - krzyknęła w furii gosposia. - I wyjdź z mojej kuchni niewdzięczniku! Nie ma tu miejsca dla takich zarozumialców! - dodała trzaskają ścieką w stronę niewinnego mężczyzny.
         A Violetta stała z boku i przyglądała się codziennemu przedstawieniu, do którego scenariusze zawsze były pisane z przymrużeniem oka. Na podstawie tej historii można najlepiej ujrzeć jedną z wielu stron miłości. Przez twarz dziewczyny przemknął figlarny uśmiech. Oczami wyobraźni przywołała wspomnienie z dzieciństwa, które było jednym niewielu związanych z Buenos Aires. Wtedy jako mała czteroletnia dziewczynka bawiła się z Ramallo na pobliskim placu zabaw. Niestety kiedy chciała wsiadać na drewnianego konika, popchnął ją jakiś chłopiec i upadła na ziemię, czego skutkiem było rozbite i obolałe kolano. Doskonale pamięta zdziwioną minę Olgi, kiedy jej ukochany wnosił Violette do domu. Pierwszą reakcją gosposi było oburzenie, że pozwolił komukolwiek naruszyć swoją „przestrzeń osobistą”, następne zaczęła wykład na temat jej niewiarygodnej miłości jaką darzy swego wybranka. Oczywiście uroczysty i dyplomatyczny adwokat próbował na marne wtrącić swoje wyjaśnienie. Dopiero kiedy Violetta zaczęła cichutko pochlipywać, ze względu na coraz bardziej bolącą nogę, Olga zauważyła powód, dla którego Ramallo pozwolił naruszyć swoją „przestrzeń osobistą”.
Miłość jest ślepa, a serce nie sługa. - Kolejny trafny cytat zaplatał się pomiędzy myślami i znów na jej twarzy zagościł promienny uśmiech. Po chwili jednak naszły ją przeróżne obawy. A co jeśli zakocha się bez wzajemności? A co jeśli zakocha się niewłaściwie? A co jeśli… Miłość jej życia pokocha ją tak samo jak ona jego? Ostatnia opcja jest najpiękniejsza - szepnęła lekko wzdychając - I najmniej realna. - dodała. - Bo kto chciałby być blisko mnie? Jestem zwyczajna, przeciętna, nieśmiała i zupełnie odizolowana od świata. - Nawet nie wiedział jak bardzo po raz kolejny może się pomylić… 

###

Słodkie naleśnikowe serduszko dostałam do mamy. 

Zdecydowanie za krótkie, za dużo dialogów i... takie nieopowiadające o niczym ciekawym. Nie wiem czy znajdę jakieś sensowne wytłumaczenie tego czego nad tym tekstem.
Dziękuje także moim nowym czytelniczkom za wyczerpujące komentarze :*

9 komentarzy:

  1. Lisso!

    Starałam się znaleźć jakiekolwiek, chociażby najmniejsze niedoskonałości w tym rozdziale, aczkolwiek moje poszukiwania okazały się być bezowocne.
    Po raz kolejny nie dałaś rady mnie zawieść. Mimo, że na tym blogu są opublikowane zaledwie trzy rozdziały, ja jestem święcie przekonana o tym, że twoja historia będzie po prostu niesamowita. Po czym tak wnioskuję? Przede wszystkim, zaintrygował mnie twój styl pisania. Jest wyjątkowy, co bardzo wysoko sobie cenię. Czasem miło jest poczytać co innego, nieprawdaż?

    Faktycznie, rozdział był dosyć krótki oraz zawierał mnóstwo przemyśleń głównej bohaterki, za którą nie specjalnie przepadam, ale był idealnie napisany, co czyni go wyjątkowym. Trzema słowami - podoba mi się!

    Pozdrawia! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kornelio!
      Niedoskonałości to ja tu znalazłam na prawdę dużo, ale niech będzie, jak Twoje bystre oczko uważa inaczej, to ja nic nie mówiłam :)
      Czy wypada mi jeszcze raz dziękować? Nie wiem, ale na wszelki wypadek to zrobię: Dziękuje ;* (za wszystko i za wiele więcej :D)

      Usuń
  2. Dobra jestem!! Los chciał, żebym dzisiaj akurat dzisiaj odebrała komputer z naprawy ( akurat na rozdział :-D )
    Niestety się dzisiaj zbyt nie rozpiszę :-(
    Dobra, to zacznijmy od tego:

    Niby krótki jest, ale świetny :-D
    Świetna interpretacja Olgi i Ramallo... uśmiałam się jak nigdy :-D
    Może i nie lubię Violetty ( postaci :-D Troszkę mnie wkurza, ale cóż ), ale to jest po prostu świetne :-D
    Może i masz tylko trzy rozdziały, ale są świetne, a historia też będzie świetna :-D

    Dobra ja się już nie rozpisuję, ale wiedz, że uwielbiam to co wypływa z twojego umysłu i rąk ( chyba klawiatury, ale to też może być :-D )...
    Tak więc żegnam się i czekam na next :-D ( sorry, że taki krótki ten kom, ale czasu mam dość mało :-( )
    Ok, to czekam na next i pozdrawiam serdecznie :-)
    Twoja wierna czytelniczka Na dobre i Na złe....
    Kriena
    P.S. Kocham ciebie i twojego bloga razem z opowiadaniem :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozpisujesz się, w ogóle...
      Rzeczywiście niezły fart z tym komputerem. Mój lapek był "w niewoli" przez pięć dni i nie wiem jak to wytrzymałam.
      Klawiatura jest naprawdę wygodna i miło się na niej pisze, chociaż byłoby lepiej, gdyby mój wspaniały piesek nie wyrwał mi pazurkiem klawisza z "," ;)
      Również pozdrawiam,
      *Lissa*

      Usuń
  3. Przybyłam :)!
    Od jakiegoś czasu wyczekiwałam trzeciego rozdziału Twojej opowieści. I mam wrażenie, że po każdym kolejnym coraz bardziej będę się wciągać w tą historie. Jestem wszystkiego strasznie ciekawa, zastanawiam się jak to wszystko się potoczy... No i oczywiście klasyczne pytanie , kim jest ten chłopak ze snu? Mam nadzieję, że się dowiem w kolejnych rozdziałach. I nie tak od razu. Lubię odkrywać rąbek tajemnicy powoli, bez pośpiechu ;)
    Olga i Ramallo :D Rozśmieszyli mnie, naprawdę. W szczególności Olga i jej wyznania miłosne. W dodatku jest wybuchowa i zmienna niczym pogoda. Prawdziwa kobieta z krwi i kości :) Dobrze, że nie zabrakło Ramalla z jego 'przestrzenią osobistą' , bo to jest po prostu świetne. Naprawdę.
    Dosyć krótki ten rozdział, to prawda. Ale jednocześnie jest tak pięknie napisany, że nie da się na Ciebie gniewać :) Mam nadzieję, że wyczekiwana czwóreczka pojawi się już niedługo!
    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przybywam! (również :D)
      Rozdział pisał się długo/krótko, bo wena mimo pogody pojechała nad Bałtyk, lapek był "w niewoli" ;(, a na komórce nie pisze się najwygodniej. Moje gryzmoły wciągają? Według mnie są poniżej przeciętnej. Na "klasyczne pytanie" już chyba każdy zna odpowiedź: Wszystko w swoim czasie...
      Ramallga - coś niespotykanego i rozbawiającego mnie od łez ;) O nich pisze się dość dziwnie, ale... są podobni do Andersa, tak trochę ze stylu opowiadania.
      Nie gniewaj się o moja Lady! Proszę, nie! Ja nic złego nie robię, obiecuję, że następny rozdział będzie dłuższy i ciekawszy! Tylko nie obdarzaj mnie swoim gniewem!
      Całuje mocno,
      *Lissa*

      Usuń
  4. Witaj.
    Długo czekałam na kolejny rozdział, a gdy już się pojawił, to nie pozostaje mi nic innego, jak skomentować nowy rozdział.
    Fakt jest krótki, nawet bardzo, ale czasami potrzebne są takie, aby bardziej wdrożyć się w historię i dowiedzieć się czegoś więcej.
    Olga - wspaniała kobieta, której nie da się nie kochać. Można spokojnie napisać, że zastępuje mamę Violettcie. Kocha ją jak własną córkę i tak jak inni z tego domu, nie pozwolą skrzywdzić Violetty. Mam nadzieję, że Viola zdaje sobie sprawę z tego, że ma wielkie szczęście, że w swoim życiu ma tak wspaniałych ludzi.
    Ramallo i Olga - tej dwójki razem nie da się nie kochać. Taka prawda, są wspaniali za każdym razem, a ich kłótnie są urocze. I jak tu uch nie kochać?:)

    Pozdrawiam i czekam na kolejny :)
    Ag:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hi!
      Ag, znów komentuje mój rozdział! Dziękuje, jesteś kochana, chociaż moje serce się kraja z powodu "Ale Ty zawsze..."... Teraz już nie będę mogła nigdzie przeczytać Twoich On Part'ów :( Wielka szkoda, ale rozumiem Twoją decyzję. Pamiętaj tylko, że będę tęsknić :*
      przesyłam uściski
      *Lissa*

      Usuń
  5. To ostanie zdanie po prostu mnie wzruszyło (wiem jestem dziwna). Jakie beznadziejne, jakie nijakie! Chciałabym mieć taki talent. Kocham to opowiadanie i... i no!
    T x3

    OdpowiedzUsuń