Dedykacja dla Diany, bo jest z nami już od roku i kilkunastu dni,
i Sophie, za ciepłe słowa :*
– Witamy państwa w programie „Mundo de las Estrellas”! Tego wieczoru
gościmy jedne z naszych najmłodszych śpiewających gwiazd! Podczas dzisiejszego
wywiadu, zadamy im kilka pytań dotyczących ich związku, życia oraz pracy,
licząc na szczere odpowiedzi!
Głos Susany jest jak zawsze
przesadnie przesłodzony i zbyt donośny; ogarnia całe studio. Oznajmia jeszcze,
że wywiad idzie na żywo i pozdrawia wszystkich telewidzów.
Po praz ostatni spogląda w
lustro przed sobą. Czy tak właśnie teraz wygląda? Czy jest dwudziestotrzyletnią,
szczęśliwą, zakochaną i prawdziwą
sobą? Czy zyskała sławę, o której tak
bardzo marzyła? Czy to wszystko to prawda?
– Tak, to prawda. – Widzi jego
odbicie tuż obok siebie. Posyła mu uśmiech. On jest jej szczęściem, jej miłością,
światem i to on sprawia, że jest sobą.
Chwyta dłoń, którą jej podaje i
podnosi się. Bladoróżowa, prawie biała,
sukienka delikatnie szeleści i ponownie układa się w równe fale. Już czas?
Pierwszy krok. Stąpa niepewnie,
boi się, że go zawiedzie. Drugi krok. Mocniej wtula się w jego tors. Trzeci
krok. Chce zawrócić, ale już za późno, obiecała.
Czwarty krok. Kątem oka zauważa mężczyznę wychylającego się z za ściany. Staje.
Patrzy uporczywie w czubki swoich beżowych szpilek i bawi się rąbkiem
materiału.
– Czy mógłbyś… – spogląda
wymownie w jego oczy i ma nadzieję, że ją zrozumie.
– Zawsze – mówi spokojnie,
rozkładając lekko ramiona.
Dziewczyna powoli podchodzi
bliżej, niepewnie go obejmuje i mocno przyciera do jego ciała. Pozwala jej się
w siebie wtulić, jak wtedy; głaszcze
ją delikatnymi ruchami po plecach, a ona przez cały czas słucha równomiernego
bicia serca, tuż pod marynarką. Trwa
tak jeszcze chwilę w bezpiecznych objęciach, na środku korytarza.
Błysk flesza.
– Już przeszedł. – Cichy szept
przerywa beztroski moment. Idą dalej.
Piąty. Nie będzie tak źle. Szósty. On
jest ze mną. Siódmy. Zawsze mi pomoże.
Ósmy. Damy radę. Dziewiąty. Przeszliśmy razem gorsze chwile. Dziesiąty.
Kocham go. Jedenasty.
– Razem możemy wszystko. – Obejmuje ją ciaśniej i całuje w czubek
głowy. Czuje na sobie spojrzenie kilku ludzi pracujących przy kamerach.
Dwunasty
– Jesteście gotowi ich
przywitać?! Proszę o wielkie oklaski, przed wami Violetta Castillo i Leon
Verdas!
Trzynasty – ten pechowy.
Ostatni krok starej drogi i pierwszy nowej.
Idą powoli, przez cały czas
trzymają się za ręce i posyłają krzyczącym fanom ciepłe uśmiechy. Doskonali. Siadają na małej sofie,
najpierw ona, potem on. Uroczy. Czeka
aż wygonie się usadowi, po czym ponownie wtula się w jego ramię i splata ich
palce. Kochający. Czuje jego
obecność. Teraz już jest pewna, że da radę. Prawdziwi.
Susana poprawia się w fotelu na
przeciw nich i zaczyna przedstawienie.
Przesadnie wesoły szczebiot
znów ogarnia wszystkich zgromadzonych. To będzie trudna godzina. Dalej następuje
wymiana uprzejmości, wstępne opisanie toku rozmowy i kilka nieszczerych
śmiechów. W końcu nadchodzi ostateczny czas.
– Zaczynajmy. Jak się
poznaliście?
Dziewczyna patrzy na chłopaka i
z uśmiechem kiwa głową.
– To był 1 lipca 2012 roku.
Razem z uczniami Studio byłem na koncercie Rafy Palmera. Kiedy wracaliśmy do
busa, zobaczyłem ją. Była taka… niewinna. Piękna i niesamowita. – Lekko się
peszy, nigdy nikomu nie mówił co wtedy czuł. – Przechodziła zamyślona przez
jezdnię, ale nie zauważyła skaterów jadących w jej kierunku. Po prostu,
podbiegłem do niej i chwytając ją lekko za ramię odciągnąłem w tył – kończy,
zupełnie tak, jakby to co zrobił było całkowicie normalnym zachowaniem.
Pamięta ten dotyk.
– Udało się? Został twoim
bohaterem? – To pytanie kieruje w stronę dziewczyny, kurczowo trzymającej się
ramienna swojego ukochanego.
– Tak, oczywiście, że tak. Uratował
mnie wtedy po raz pierwszy. Kiedy spojrzałam jego w oczy, byłam pewna, że chcę
go jeszcze zobaczyć. Teraz też w nie spoglądam i nadal widzę tą samą miłość i
troskę – mówi szczerze.
– Po raz pierwszy? Zrobił to
jeszcze w przyszłości? – Susana jakby ignoruje resztę wypowiedzi i skupia się
na pierwszej części sekretów.
– Tak i to nie raz. Ale gdyby
wtedy nie zareagował, to… Nie wiem, po prostu nie wiem jak by się to dalej
potoczyło. – Nie potrafi znaleźć odpowiednich słów, które wytłumaczyłyby co
działo się tamtego wieczoru w jej myślach. Czuje mocniejszy uścisk na swojej
dłoni.
– Byłem wtedy, jestem teraz,
będę zawsze – szepcze cicho do jej ucha. Ma mikrofon tuż przy kołnierzyku.
Wszyscy słyszą?
Wszyscy słyszą?
Coś w środku się w niej ściska.
Przez publiczność przechodzi
przeciągnięte westchnienie, a rozmowa toczy się dalej.
– Jakie były początki waszej
znajomości?
Tym razem to Violetta zabiera
głos.
– Były… przyjacielskie. Zobaczyliśmy
się po raz drugi, kiedy przyszłam zapisać się na zajęcia gry na fortepianie w
Studiu. Oprowadził mnie i opowiedział trochę o szkole. Kiedy zapisałam się na
stałe, dostaliśmy pracę za zajęcia, mieliśmy wspólnie skomponować piosenkę
W
tej historii wszystko jest przeciwne?
– I jak Wam poszło?
– Wspaniale. To był pierwszy utwór,
który dla niej napisałem. I również wtedy po raz pierwszy razem zaśpiewaliśmy.
To było coś… niesamowitego. Byliśmy w sali razem z nauczycielką i resztą
uczniów, ale ja czułem jak razem unosimy się gdzieś daleko, tam gdzie istnieje
tylko miłość i muzyka. Liczyliśmy się tylko my dwoje.
Czuje ukłucie, w sercu?
– Wtedy się w sobie zakochaliście?
Spoglądają na siebie nieco
zmieszani. Doskonale. W końcu
Violetta odpowiada. Mówi spokojnie i zdecydowanie.
– Nie do końca. Jeszcze wtedy
nie byliśmy pewni co z nami będzie. Wiedziałam, że Leon jest dla mnie bardzo
ważny i on również czuł coś między nami. Ale…
– Ale to wszystko nie poszło
tak szybko. Zaczęliśmy od przyjaźni, stworzyliśmy między nami silną więź, którą
budowaliśmy przez długi czas. Uczyliśmy się sobie ufać, pomagać i poznawać
siebie nawzajem. Stopniowo nasza relacja się pogłębiała, a my zaczynaliśmy
uświadamiać sobie, że możemy wytrwać jednego dnia bez rozmowy. – Spogląda jej w
oczy i uśmiecha się. Jak zawsze wie, co powiedzieć. Uratował ją, znowu?
– Od kiedy jesteście razem?
– Zostaliśmy parą po naszym
pierwszym pocałunku – odpowiada chłopak, nie zważając na mocniejsze ściśnięcie
dłoni.
To był też mój pierwszy.
To był też mój pierwszy.
– Naprawdę? To tak bardzo
romantyczne! Opowiedzcie więcej! – Oczy jej błyszczą, a gdyby mogła zapewne
zatarłaby teraz ręce. Obdziera ludzi z ostatnich, najintymniejszych, sekretów. Za to jej płacą.
Przełomowa
chwila wtedy i teraz?
– Zabrał mnie nad jezioro.
Usiedliśmy na naszej, ławce i
powiedział mi… – urywa, zamykając oczy i próbując odtworzyć myślach ten
magiczny moment. Zatraca się we wspomnieniu i zapomina o tym wszystkim.
– Pomyśl, że to miejsce idealne
i gra idealna muzyka. A teraz brakuje już tylko jednego... – Nachyla się i
delikatnie całuje jej usta.
Przez widownię przechodzi fala
głośnych gwizdów i owacji.
Otwiera oczy i widzi jego twarz
opartą o swoje czoło. Uśmiecha się.
Będę
zawsze blisko Ciebie.
– Chcę patrzeć na Ciebie, chcę śnić o Tobie, chcę przeżyć z Tobą każdą
chwilę – nuci patrząc w jej oczy.
– Chcę Cię przytulać, chcę Cię całować, chcę Cię mieć zawsze blisko mnie
– śpiewa dalej wpatrując się jego tak
uroczy uśmiech.
– Przecież miłość jest tym co czuję, jest dla mnie wszystkim – kończą
już razem.
Słychać krzyki zachwytu i
wielkie oklaski, na cześć zakochanych?
Obraca się w stronę, z której
dochodzi hałas i macha w stronę fanów. Czuje jak od tyłu mocno obejmuje ją
obiema rękoma i opiera brodę o jej nagie ramię. Dawno nie czuła tak silnego
ciepła. Znajduje jego dłonie i delikatnie okrywa je swoimi.
Są
momenty, które wydają się prawdziwe.
– Pięknie razem brzmicie. I ta
piosenka, kto ją napisał? Nie kojarzę jej z radia.
Cicho się śmieją, pierwszy raz od tak
dawna szczerze i bez przymusu. Spoglądają na siebie, tak ciepło, jak wtedy?
Jedno
spojrzenie, gest nieodparty.
– My – odpowiadają razem. –
Jakoś tak wyszło, że my – prostuje Leon. Nie uważa, że powinni opowiadać jak
było naprawdę. Sny są zbyt intymną częścią ich związku. – To była nasza…
trzecia wspólna piosenka? – Patrzy pytająco w jej oczy. Widzi w nich pełne i
bezgraniczne szczęście.
– Trzecia? Napisaliście dla
siebie trzy piosenki?
– Tak jakby. Leon zazwyczaj
tworzył ich większą część, bo to on potrafi malować słowami, ja nie. Pierwsza
była na zajęcia do Studia, druga postała jako podsumowanie naszej… miłości,
trzecią napisałam kiedy się pokłóciliśmy, czwarta była naszą wzajemną tęsknotą,
piątą skomponował na moje osiemnaste urodziny, a szóstą napisałam kiedy
mieliśmy problemy przez osobne kariery – ostatnie słowa wypowiada z bólem, przecież go wtedy nie było?
Do Susany podchodzi jakiś
człowiek i wręcza jej małą karteczkę, którą kobieta od razu chowa do kieszeni
żakietu. Zachowuje się, jakby nic się nie stało.
– Niesamowite. Co było
najromantyczniejszą rzeczą, jaką dla Ciebie zrobił? – pyta Violettę.
– Najromantyczniejszą? Mogę
wybrać tylko jedną? – Susana kiwa głową. – Chyba nie mogę odpowiedzieć – mówi
po dłuższym namyśle. Zapytana dlaczego odpowiada: – Leon jest zbyt romantyczny,
bym mogła wybrać tylko jedną chwilę. Już wiecie o wspaniałych piosenkach i
pierwszym pocałunku, ale oprócz tego było coś jeszcze. W dzień moich
osiemnastych urodzin byliśmy w trasie razem z uczniami Studia. Barcelona, kilka
koncertów i powrót do domu. Przyjaciele powiedzieli mi, że będziemy świętować
po przyjeździe do Buenos Aires, bo teraz wszyscy są zmęczeni i zabiegani. Leon
też od jakiegoś czasu zaczął znikać, nie mówiąc gdzie idzie i częściej
rozmawiał przez telefon. Wydawało mi się, że wszyscy o mnie zapomnieli.
Francesca, moja najlepsza przyjaciółka, pod pewnym pretekstem zabrała mnie na
polanę, gdzie czekał Leon z bukietem moich ulubionych kwiatów.
Chłopak uśmiecha się,
przypominając sobie scenę zazdrości, którą Viola pominęła w opowieści.
– Zasłonił mi oczy i
zaprowadził na dużą łąkę. Kiedy się obróciliśmy, zobaczyłam niesamowity,
kolorowy balon. To on był powodem dziwnego zachowania i częstych telefonów. Mój
wspaniały chłopak, chodził na kurs… Nie wiem jak to nazwać, może… coś w rodzaju
latania? Niech będzie, w każdym razie spędzi dwa miesiące ucząc się pilotować
„to coś” specjalnie dla mnie. Czułam się jak księżniczka, szczególnie wtedy,
jak niósł mnie w stronę naszego
statku powietrznego. A to był dopiero początek niespodzianek… – opowiada dalej,
i dalej, nie mogąc wstrzymać się od napływu emocji.
Słucha jej i nie może przestać
się uśmiechać. Nie miał pojęcia, że ten prezent aż tyle dla niej znaczył. I że
tak dobrze to wszystko pamięta.
– …kiedy wzlecieliśmy… –
przerywa, zastanawiając się co powinna powiedzieć, a czego nie. Decyduje się
pominąć te niesamowite słowa które od niego wtedy usłyszała. – …zagrał
specjalnie skomponowaną na ten dzień piosenkę. To było jakoś tak…
– Miłość wisi w powietrzu, zbliż się do mnie, wybierasz to, co czuję,
miłość wisi w powietrzu, zaufaj mi, już widzisz, że czas nie istnieje –
przypomina jej pierwsze strofy refrenu.
– Tylko przeznaczenie, które połączyło na zawsze, na zawsze – Po raz
kolejny kończą razem i znów czują tą samą magię.
Na
zawsze?
Po kilkudziesięciu minutach i
zaledwie kilku pytaniach później, Susanie kończą się tematy wyciąga z kieszeni
małą karteczkę i jeszcze raz czyta je zawartość.
– Jedna
z waszych fanek, Leila prosi byście zaśpiewali jakąś piosenkę. Co wy na to? –
zwraca się do publiczności, nie dając im tym samym żadnego wyboru. Ponowie
rozlegają się głośne krzyki i oklaski. Niska dziewczynka w chustce na głowie
klaszcze najgłośniej.
Leon wstaje podając Violetcie
rękę i prowadzi ją do fortepianu który cudownym trafem nagle znalazł się w
studiu. Dziewczyna opiera się lekko o wieko i z uwielbieniem obserwuje sprawne
palce muskające klawisze.
Tak
dawno nie widziałam jak gra.
Z instrumentu wydobywają się
pierwsze dźwięki jej ukochanej piosenki.
– Nie jestem ptakiem, aby latać, i obrazu nie umiem namalować. Nie jestem
poetą, rzeźbiarzem, tylko jestem jaki jestem. – Jego głos jest ciepły i czarujący.
– Z gwiazd nie umiem czytać, i
księżyca nie zniżę. Nie jestem niebem ani słońcem, tylko jestem – anielski
śpiew otula całą salę.
To
nie jest zwykła piosenka.
– Ale są rzeczy, które wiem.
Chodź tu, pokażę Tobie, że w twoich oczach mogę zobaczyć je. Możesz też to
ujrzeć, spróbuj sobie wyobrazić, że…
– Możemy malować kolorami duszy,
możemy krzyczeć yeh, możemy latać nie mając skrzydeł, być słowami w mojej
piosence i stworzyć mnie w Twoim głosie…
Przez cały czas patrzą w swoje
oczy. Mogą malować kolorami duszy, nadając sobie kolejne barwne cechy miłości;
mogą latać bez skrzydeł, jak wtedy kiedy unosili się w balonie; mogą być
słowami swoich piosenek i już zawsze śpiewać razem; mogą na nowo stworzyć
siebie nie tylko w głosie, ale i w sercach.
– To był wspaniały wywiad, moi
drodzy. Kiedy usłyszałam te wszystkie wzruszające historie, to… Ach, i jeszcze
niebywałe piosenki. Jesteście mistrzami. – Pochwały sypiące się z ust
menedżerki nie robią na nich wrażenia. Wiedzą, że jest równie sztuczna, co
Susana, ale skuteczna. – Na dole czekają
na was limuzyny, oficjalnie Leon jedzie na urodziny ciotecznej siostry, a ty
masz umówione ważne spotkanie dotyczące przyszłego wyjazdu. Paparazzi w
większości już pojechali, zostało tylko kilku z tych mniejszych magazynów. A, i
prawie bym zapomniała: Twitter nie boli, jak wstawicie jakieś wspólne zdjęcie,
świat też się nie skończy – woła wychodząc z pokoju. Zostają sami.
– Robisz to wszystko dla niego,
prawda? – pyta po dłuższej chwili, wciąż nie odrywając wzroku od drzwi, które
chwilę wcześniej się zamknęły.
– Tak, ale…
– Nie musisz nic mówić,
rozumiem. Zawsze rozumiałem. I pamiętaj, że zawsze będę, aby ci pomóc. –
Niepewnie całuje jej zmarznięty policzek i kieruje się w stronę wyjścia. –
Dziękuję, za to co dzisiaj mówiłaś. – Chce coś powiedzieć, ale nie daje jej
dojść do słowa. – Doskonale zdaję sobie sprawę, że to nie było szczere. Ale
mimo to dziękuję. To był niezapomniany wieczór – uśmiecha się smutno i zostawia
ją samą.
Nie może pozbierać myśli. Z
jednej strony próbuje za wszelką cenę nie zakochiwać się w Leonie, bo dobrze
wie, że nie powinna tego robić przez to, co łączyło ją z kilkanaście
miesięcy temu z jej byłym chłopakiem. Ale z drugiej obiecała mu, że będzie
szczęśliwa, bez względu na wszystko. Czuje się winna. Gdyby nie wypadek, nadal
byliby szczęśliwą parą, nie spotkałaby Leona i jej menadżerka nie wpadłaby na
pomysł z tą cała szopką.
Dlaczego
wtedy zginął on, a nie ja?
–
Masz być zawsze szczęśliwa, bo to Twoje szczęście jest dla mnie najważniejsze,
dobrze?
Pamięta, jak jej tak mówił
dzień przed wypadkiem, ponad dwa lata temu.
Jest szczęśliwa. Ale tylko
wtedy, kiedy jej ukochany śpiewa
specjalnie dla niej, całuje ją i przytula. To paradoksalne, że najbezpieczniej czuje
się wtedy, kiedy staje na wyimaginowanej scenie i daje kolejne przedstawienia
dla nieświadomych widzów.
Przyznaj
się, że kochasz go o wiele mocniej, niż za pierwszym razem, potrzebujesz jego ciepła – szepce głos sumienia. – Tomas by tego chciał.
To przeważa szalę.
– Kocham go – uświadamia sobie. –
Kocham go całym sercem, jak jeszcze nikogo innego. I dlatego go potrzebuję,
potrzebuję jego głosu, jego miłości i jego ramion.
Wstaje i pędem wybiega z
garderoby. Pędzi po stromych schodach, śliska się po kafelkach w holu i nadal
biegnąc zauważa go na ławce przed budynkiem.
Nie
odjechał?
Uspokaja oddech i szybkom
krokiem podchodzi do niego, z całej siły wtulając się w jego tors.
Zdziwiony chłopak niepewnie
obejmuje jej trzęsące się ciało i opiera głowę na jej, nadal nagim, ramieniu.
– Potrzebuję Cię, bo Cię kocham
– szepce tuż obok jego ucha.
Czuje jak z jej serca spada
wielki ciężar. Powiedziała to. Po raz pierwszy od tak dawna powiedziała to
szczerze, bez żadnych nakazów.
– Kocham Cię, słyszysz? – Wciąż
się trzęsąc patrzy w jego ciepłe oczy. – Kocham Cię całą sobą, wszystkimi
pięcioma zmysłami. Kocham na Ciebie patrzeć, kocham czuć Twoje ciepło, kocham
słuchać Twojego głosu, kocham zapach Twoich perfum, kocham smakować Twoich ust.
Nie chcę więcej udawać za każdym razem, kiedy ktoś nas widzi. Ja cie kocham
naprawdę – powtarza po raz kolejny, mocno akcentują ostatnie słowo.
Nie wie co powiedzieć. Po
prostu spogląda w jej niebywale orzechowe oczy i próbuje to wszystko zrozumieć.
Ona mnie kocha.
– Tak długo czekałem, aż znowu
to usłyszę – mówi prawie niesłyszalnie i ponownie obejmuje jej kruche,
zmarznięte ciało.
Ale ona nie czuje zimna. W
środku niej płonie wielki ogień miłości, który nigdy nie zgasł i już zawsze
będzie dawać jej siłę do dalszej walki o miłość.
###
Z chusteczki higienicznej, wyszło przez przypadek :)
Hola todos! Jeżeli to czytacie, to znaczy, iż pod poprzednim patrem pojawiły się nowe komentarze! (Szantaż przyjacielem człowieka :)) Podziękowania należą się: Tysi, Lili, i Sophie. Grasias również Marci, która okazała się nad wyraz cierpliwa :* Tak w ogóle powracam ze zdwojoną siłą, szykuję się na podbój nowej szkoły i mocno kocham WAS WSZYSTKICH. Ten parcik na górze został napisany specjalnie na konkurs Sophie i wykończany wczorajszym (nie aż tak) późnym wieczorem (21:00-23:00 z przerwami, m.in. na samodzielne skręcenie fotela - udało się !). W każdym razie byłam nie do życia, a wszelką winę proszę zarzucić Axelowi (link do muzyki), bo to przy nim tworzyłam tą historią od A do Z. Przepraszam również, jeżeli zapominałam o komentarzach, przypomnijcie się, postaram się wpaść :)
I jeszcze chciałam gorąco polecić te dwa cudeńka:
Kocham całym serduchem,
Lissa/Alicja/Ala/Alcia :*
Wiesz, że się wzruszyłam, nie? <3 Dziękuję.
OdpowiedzUsuńI naprawdę chciałabym napisać coś dłuższego o tym Parcie, ale jednak konkurs to konkurs i zamilknę do czasu ogłoszenia wyników. :> A tam już wypowiem się do woli. :D
Tak więc, żeby pusto nie było: z okazji nowego roku szkolnego, życzę Ci mnóstwo pary i cierpliwości do nauki. Też ogromnych pokładów weny, żeby ten blog świecił jeszcze jaśniejszym światłem niż dotychczas. Mam nadzieje, że będziesz spotykała na swojej drodze jeszcze większą ilość serduszek. :) I gratuluje skręcenia fotela. Mi do tej pory takie rzeczy nie wychodzą. ;-;
A to pierwsze cudeńko, to nie cudeńko. To zło, ale to już tak na marginesie. ;)
Ściskam, mocno, mocno, mocno. <33
Sophie pierwsza, a Lissa uśmiechnięta :*
UsuńPoczekam, niezwojowaną cierpliwość wyrobiłam sobie przy mojej poprzedniej klasie, więc spokojnie. Dziękuję za miłe życzenia, ale jak na razie wciąż lewituję we śnie i i potrafię przyjąć do wiadomości, że wakacje się kończą ;( Co do fotela, to zaprałam się i dałam radę (wbrew zwątpieniu taty). Polecam mocną motywację, ona zawsze pomaga :)
Całuję mocno, mocno, mocno,
Lissa
No witam, słoneczko x
OdpowiedzUsuńWpadłam na Twojego bloga przypadkiem - zobaczyłam, że polubiłaś pewien post, weszłam na Twój profil na google + gdzie zobaczyłam link do tego bloga, a z braku innych obowiązków (pomińmy to, że powinnam się uczyć do sprawdzianów xD) postanowiłam zagłębić się w tej lekturze. Kurczę, dziewczyno, skądś Ty wytrzasnęła tyyyyle talentu? ♥ Serio, zazdroszczę Ci. Piszesz genialnie. I jeszcze o mojej kochanej Leónetcie! Już podbiłaś moje serce! <3 Jeżu, jak Ty pięknie opisałaś to ich poznanie, jak opisałaś te ich chwile, akadsnfjkdsfskdfskb *O* Leónetta taka wspaniała, hyhy x
Dobra, nauka nie zając, wiec lecę ogarnąć te cholerne pierwiastki. Zło ;_;
Kochana, dodaję się do obserwatorów :3
Wiem, że to takie trochę chamskie... Ale może zajrzysz w wolnej chwili do mnie? :)
http://ujrzyj-moje-prawdziwe-ja.blogspot.com/
Dużo weny życzę! ♥ I mam nadzieję, że wygrasz, bo zasłużyłaś.
Hasy
No, witam, nowa czytelniczko x
UsuńPrzeczytałam Twój komentarz już wcześniej rutynowo sprawdzając bloggera, ale (jak to ja) odpowiadam dopiero teraz.
Co do talentu... Aj, już nie mam pomysłów na wymigiwanie się, jak chcesz się ze mnie pośmiać, to przeczytaj mojej poprzednie komentarze :D Nie ma czego zazdrościć, serio. Ale dziękuję za tyyyyle miłych słów *O*
Mnie też nauka właśnie dogoniła i woła mnie do podręcznika od biologii. Życz mi szczęści i powodzenia :)
Zajrzę w wolnej chwili, obiecuję, ale niestety nie wiem kiedy ta chwila nastąpi.
Znów dziękuję,
Całusy,
Lissa