piątek, 29 sierpnia 2014

OS. 02. - Nuestro vida sin nosotros

Dedykacja dla Diany, bo jest z nami już od roku i kilkunastu dni,
 i Sophie, za ciepłe słowa :*
– Witamy państwa w programie „Mundo de las Estrellas”! Tego wieczoru gościmy jedne z naszych najmłodszych śpiewających gwiazd! Podczas dzisiejszego wywiadu, zadamy im kilka pytań dotyczących ich związku, życia oraz pracy, licząc na szczere odpowiedzi!
Głos Susany jest jak zawsze przesadnie przesłodzony i zbyt donośny; ogarnia całe studio. Oznajmia jeszcze, że wywiad idzie na żywo i pozdrawia wszystkich telewidzów.

Po praz ostatni spogląda w lustro przed sobą. Czy tak właśnie teraz wygląda? Czy jest dwudziestotrzyletnią, szczęśliwą, zakochaną i prawdziwą sobą? Czy zyskała sławę, o której tak bardzo marzyła? Czy to wszystko to prawda?
– Tak, to prawda. – Widzi jego odbicie tuż obok siebie. Posyła mu uśmiech. On jest jej szczęściem, jej miłością, światem i to on sprawia, że jest sobą.
Chwyta dłoń, którą jej podaje i podnosi się. Bladoróżowa, prawie biała, sukienka delikatnie szeleści i ponownie układa się w równe fale. Już czas?
Pierwszy krok. Stąpa niepewnie, boi się, że go zawiedzie. Drugi krok. Mocniej wtula się w jego tors. Trzeci krok. Chce zawrócić, ale już za późno, obiecała. Czwarty krok. Kątem oka zauważa mężczyznę wychylającego się z za ściany. Staje. Patrzy uporczywie w czubki swoich beżowych szpilek i bawi się rąbkiem materiału.
– Czy mógłbyś… – spogląda wymownie w jego oczy i ma nadzieję, że ją zrozumie.
– Zawsze – mówi spokojnie, rozkładając lekko ramiona.
Dziewczyna powoli podchodzi bliżej, niepewnie go obejmuje i mocno przyciera do jego ciała. Pozwala jej się w siebie wtulić, jak wtedy; głaszcze ją delikatnymi ruchami po plecach, a ona przez cały czas słucha równomiernego bicia serca, tuż pod marynarką. Trwa tak jeszcze chwilę w bezpiecznych objęciach, na środku korytarza.
Błysk flesza.
– Już przeszedł. – Cichy szept przerywa beztroski moment. Idą dalej.
Piąty. Nie będzie tak źle. Szósty. On jest ze mną. Siódmy. Zawsze mi pomoże. Ósmy. Damy radę. Dziewiąty. Przeszliśmy razem gorsze chwile. Dziesiąty. Kocham go. Jedenasty.
Razem możemy wszystko. – Obejmuje ją ciaśniej i całuje w czubek głowy. Czuje na sobie spojrzenie kilku ludzi pracujących przy kamerach.
Dwunasty
– Jesteście gotowi ich przywitać?! Proszę o wielkie oklaski, przed wami Violetta Castillo i Leon Verdas!
Trzynasty – ten pechowy. Ostatni krok starej drogi i pierwszy nowej.
Idą powoli, przez cały czas trzymają się za ręce i posyłają krzyczącym fanom ciepłe uśmiechy. Doskonali. Siadają na małej sofie, najpierw ona, potem on. Uroczy. Czeka aż wygonie się usadowi, po czym ponownie wtula się w jego ramię i splata ich palce. Kochający. Czuje jego obecność. Teraz już jest pewna, że da radę. Prawdziwi.
Susana poprawia się w fotelu na przeciw nich i zaczyna przedstawienie.
Przesadnie wesoły szczebiot znów ogarnia wszystkich zgromadzonych. To będzie trudna godzina. Dalej następuje wymiana uprzejmości, wstępne opisanie toku rozmowy i kilka nieszczerych śmiechów. W końcu nadchodzi ostateczny czas.
– Zaczynajmy. Jak się poznaliście?
Dziewczyna patrzy na chłopaka i z uśmiechem kiwa głową.
– To był 1 lipca 2012 roku. Razem z uczniami Studio byłem na koncercie Rafy Palmera. Kiedy wracaliśmy do busa, zobaczyłem ją. Była taka… niewinna. Piękna i niesamowita. – Lekko się peszy, nigdy nikomu nie mówił co wtedy czuł. – Przechodziła zamyślona przez jezdnię, ale nie zauważyła skaterów jadących w jej kierunku. Po prostu, podbiegłem do niej i chwytając ją lekko za ramię odciągnąłem w tył – kończy, zupełnie tak, jakby to co zrobił było całkowicie normalnym zachowaniem.
Pamięta ten dotyk.
– Udało się? Został twoim bohaterem? – To pytanie kieruje w stronę dziewczyny, kurczowo trzymającej się ramienna swojego ukochanego.
– Tak, oczywiście, że tak. Uratował mnie wtedy po raz pierwszy. Kiedy spojrzałam jego w oczy, byłam pewna, że chcę go jeszcze zobaczyć. Teraz też w nie spoglądam i nadal widzę tą samą miłość i troskę – mówi szczerze.
– Po raz pierwszy? Zrobił to jeszcze w przyszłości? – Susana jakby ignoruje resztę wypowiedzi i skupia się na pierwszej części sekretów.
– Tak i to nie raz. Ale gdyby wtedy nie zareagował, to… Nie wiem, po prostu nie wiem jak by się to dalej potoczyło. – Nie potrafi znaleźć odpowiednich słów, które wytłumaczyłyby co działo się tamtego wieczoru w jej myślach. Czuje mocniejszy uścisk na swojej dłoni.
– Byłem wtedy, jestem teraz, będę zawsze – szepcze cicho do jej ucha. Ma mikrofon tuż przy kołnierzyku. 
Wszyscy słyszą?
Coś w środku się w niej ściska.
Przez publiczność przechodzi przeciągnięte westchnienie, a rozmowa toczy się dalej.
– Jakie były początki waszej znajomości?
Tym razem to Violetta zabiera głos.
– Były… przyjacielskie. Zobaczyliśmy się po raz drugi, kiedy przyszłam zapisać się na zajęcia gry na fortepianie w Studiu. Oprowadził mnie i opowiedział trochę o szkole. Kiedy zapisałam się na stałe, dostaliśmy pracę za zajęcia, mieliśmy wspólnie skomponować piosenkę
W tej historii wszystko jest przeciwne?
– I jak Wam poszło?
– Wspaniale. To był pierwszy utwór, który dla niej napisałem. I również wtedy po raz pierwszy razem zaśpiewaliśmy. To było coś… niesamowitego. Byliśmy w sali razem z nauczycielką i resztą uczniów, ale ja czułem jak razem unosimy się gdzieś daleko, tam gdzie istnieje tylko miłość i muzyka. Liczyliśmy się tylko my dwoje.
Czuje ukłucie, w sercu?
– Wtedy się w sobie zakochaliście?
Spoglądają na siebie nieco zmieszani. Doskonale. W końcu Violetta odpowiada. Mówi spokojnie i zdecydowanie.
– Nie do końca. Jeszcze wtedy nie byliśmy pewni co z nami będzie. Wiedziałam, że Leon jest dla mnie bardzo ważny i on również czuł coś między nami. Ale…
– Ale to wszystko nie poszło tak szybko. Zaczęliśmy od przyjaźni, stworzyliśmy między nami silną więź, którą budowaliśmy przez długi czas. Uczyliśmy się sobie ufać, pomagać i poznawać siebie nawzajem. Stopniowo nasza relacja się pogłębiała, a my zaczynaliśmy uświadamiać sobie, że możemy wytrwać jednego dnia bez rozmowy. – Spogląda jej w oczy i uśmiecha się. Jak zawsze wie, co powiedzieć. Uratował ją, znowu?
– Od kiedy jesteście razem?
– Zostaliśmy parą po naszym pierwszym pocałunku – odpowiada chłopak, nie zważając na mocniejsze ściśnięcie dłoni. 
To był też mój pierwszy.
– Naprawdę? To tak bardzo romantyczne! Opowiedzcie więcej! – Oczy jej błyszczą, a gdyby mogła zapewne zatarłaby teraz ręce. Obdziera ludzi z ostatnich, najintymniejszych, sekretów. Za to jej płacą.
Przełomowa chwila wtedy i teraz?
– Zabrał mnie nad jezioro. Usiedliśmy na naszej, ławce i powiedział mi… – urywa, zamykając oczy i próbując odtworzyć myślach ten magiczny moment. Zatraca się we wspomnieniu i zapomina o tym wszystkim.
– Pomyśl, że to miejsce idealne i gra idealna muzyka. A teraz brakuje już tylko jednego... – Nachyla się i delikatnie całuje jej usta.
Przez widownię przechodzi fala głośnych gwizdów i owacji.
Otwiera oczy i widzi jego twarz opartą o swoje czoło. Uśmiecha się.
Będę zawsze blisko Ciebie.
Chcę patrzeć na Ciebie, chcę śnić o Tobie, chcę przeżyć z Tobą każdą chwilę – nuci patrząc w jej oczy.
Chcę Cię przytulać, chcę Cię całować, chcę Cię mieć zawsze blisko mnie – śpiewa dalej wpatrując się jego tak uroczy uśmiech.
Przecież miłość jest tym co czuję, jest dla mnie wszystkim – kończą już razem.
Słychać krzyki zachwytu i wielkie oklaski, na cześć zakochanych?
Obraca się w stronę, z której dochodzi hałas i macha w stronę fanów. Czuje jak od tyłu mocno obejmuje ją obiema rękoma i opiera brodę o jej nagie ramię. Dawno nie czuła tak silnego ciepła. Znajduje jego dłonie i delikatnie okrywa je swoimi.
Są momenty, które wydają się prawdziwe.
– Pięknie razem brzmicie. I ta piosenka, kto ją napisał? Nie kojarzę jej z radia.
Cicho się śmieją, pierwszy raz od tak dawna szczerze i bez przymusu. Spoglądają na siebie, tak ciepło, jak wtedy?
Jedno spojrzenie, gest nieodparty.
– My – odpowiadają razem. – Jakoś tak wyszło, że my – prostuje Leon. Nie uważa, że powinni opowiadać jak było naprawdę. Sny są zbyt intymną częścią ich związku. – To była nasza… trzecia wspólna piosenka? – Patrzy pytająco w jej oczy. Widzi w nich pełne i bezgraniczne szczęście.
– Trzecia? Napisaliście dla siebie trzy piosenki?
– Tak jakby. Leon zazwyczaj tworzył ich większą część, bo to on potrafi malować słowami, ja nie. Pierwsza była na zajęcia do Studia, druga postała jako podsumowanie naszej… miłości, trzecią napisałam kiedy się pokłóciliśmy, czwarta była naszą wzajemną tęsknotą, piątą skomponował na moje osiemnaste urodziny, a szóstą napisałam kiedy mieliśmy problemy przez osobne kariery – ostatnie słowa wypowiada z bólem, przecież go wtedy nie było?
Do Susany podchodzi jakiś człowiek i wręcza jej małą karteczkę, którą kobieta od razu chowa do kieszeni żakietu. Zachowuje się, jakby nic się nie stało.
– Niesamowite. Co było najromantyczniejszą rzeczą, jaką dla Ciebie zrobił? – pyta Violettę.
– Najromantyczniejszą? Mogę wybrać tylko jedną? – Susana kiwa głową. – Chyba nie mogę odpowiedzieć – mówi po dłuższym namyśle. Zapytana dlaczego odpowiada: – Leon jest zbyt romantyczny, bym mogła wybrać tylko jedną chwilę. Już wiecie o wspaniałych piosenkach i pierwszym pocałunku, ale oprócz tego było coś jeszcze. W dzień moich osiemnastych urodzin byliśmy w trasie razem z uczniami Studia. Barcelona, kilka koncertów i powrót do domu. Przyjaciele powiedzieli mi, że będziemy świętować po przyjeździe do Buenos Aires, bo teraz wszyscy są zmęczeni i zabiegani. Leon też od jakiegoś czasu zaczął znikać, nie mówiąc gdzie idzie i częściej rozmawiał przez telefon. Wydawało mi się, że wszyscy o mnie zapomnieli. Francesca, moja najlepsza przyjaciółka, pod pewnym pretekstem zabrała mnie na polanę, gdzie czekał Leon z bukietem moich ulubionych kwiatów.
Chłopak uśmiecha się, przypominając sobie scenę zazdrości, którą Viola pominęła w opowieści.
– Zasłonił mi oczy i zaprowadził na dużą łąkę. Kiedy się obróciliśmy, zobaczyłam niesamowity, kolorowy balon. To on był powodem dziwnego zachowania i częstych telefonów. Mój wspaniały chłopak, chodził na kurs… Nie wiem jak to nazwać, może… coś w rodzaju latania? Niech będzie, w każdym razie spędzi dwa miesiące ucząc się pilotować „to coś” specjalnie dla mnie. Czułam się jak księżniczka, szczególnie wtedy, jak niósł mnie w stronę naszego statku powietrznego. A to był dopiero początek niespodzianek… – opowiada dalej, i dalej, nie mogąc wstrzymać się od napływu emocji.
Słucha jej i nie może przestać się uśmiechać. Nie miał pojęcia, że ten prezent aż tyle dla niej znaczył. I że tak dobrze to wszystko pamięta.
– …kiedy wzlecieliśmy… – przerywa, zastanawiając się co powinna powiedzieć, a czego nie. Decyduje się pominąć te niesamowite słowa które od niego wtedy usłyszała. – …zagrał specjalnie skomponowaną na ten dzień piosenkę. To było jakoś tak…
Miłość wisi w powietrzu, zbliż się do mnie, wybierasz to, co czuję, miłość wisi w powietrzu, zaufaj mi, już widzisz, że czas nie istnieje – przypomina jej pierwsze strofy refrenu.
Tylko przeznaczenie, które połączyło na zawsze, na zawsze – Po raz kolejny kończą razem i znów czują tą samą magię.
Na zawsze?
Po kilkudziesięciu minutach i zaledwie kilku pytaniach później, Susanie kończą się tematy wyciąga z kieszeni małą karteczkę i jeszcze raz czyta je zawartość.
– Jedna z waszych fanek, Leila prosi byście zaśpiewali jakąś piosenkę. Co wy na to? – zwraca się do publiczności, nie dając im tym samym żadnego wyboru. Ponowie rozlegają się głośne krzyki i oklaski. Niska dziewczynka w chustce na głowie klaszcze najgłośniej.
Leon wstaje podając Violetcie rękę i prowadzi ją do fortepianu który cudownym trafem nagle znalazł się w studiu. Dziewczyna opiera się lekko o wieko i z uwielbieniem obserwuje sprawne palce muskające klawisze.
Tak dawno nie widziałam jak gra.
Z instrumentu wydobywają się pierwsze dźwięki jej ukochanej piosenki.
Nie jestem ptakiem, aby latać, i obrazu nie umiem namalować. Nie jestem poetą, rzeźbiarzem, tylko jestem jaki jestem. – Jego głos jest ciepły i czarujący.
– Z gwiazd nie umiem czytać, i księżyca nie zniżę. Nie jestem niebem ani słońcem, tylko jestem – anielski śpiew otula całą salę.
To nie jest zwykła piosenka.
Ale są rzeczy, które wiem. Chodź tu, pokażę Tobie, że w twoich oczach mogę zobaczyć je. Możesz też to ujrzeć, spróbuj sobie wyobrazić, że…
Możemy malować kolorami duszy, możemy krzyczeć yeh, możemy latać nie mając skrzydeł, być słowami w mojej piosence i stworzyć mnie w Twoim głosie…
Przez cały czas patrzą w swoje oczy. Mogą malować kolorami duszy, nadając sobie kolejne barwne cechy miłości; mogą latać bez skrzydeł, jak wtedy kiedy unosili się w balonie; mogą być słowami swoich piosenek i już zawsze śpiewać razem; mogą na nowo stworzyć siebie nie tylko w głosie, ale i w sercach.

– To był wspaniały wywiad, moi drodzy. Kiedy usłyszałam te wszystkie wzruszające historie, to… Ach, i jeszcze niebywałe piosenki. Jesteście mistrzami. – Pochwały sypiące się z ust menedżerki nie robią na nich wrażenia. Wiedzą, że jest równie sztuczna, co Susana, ale skuteczna. – Na dole czekają na was limuzyny, oficjalnie Leon jedzie na urodziny ciotecznej siostry, a ty masz umówione ważne spotkanie dotyczące przyszłego wyjazdu. Paparazzi w większości już pojechali, zostało tylko kilku z tych mniejszych magazynów. A, i prawie bym zapomniała: Twitter nie boli, jak wstawicie jakieś wspólne zdjęcie, świat też się nie skończy – woła wychodząc z pokoju. Zostają sami.
– Robisz to wszystko dla niego, prawda? – pyta po dłuższej chwili, wciąż nie odrywając wzroku od drzwi, które chwilę wcześniej się zamknęły.
– Tak, ale…
– Nie musisz nic mówić, rozumiem. Zawsze rozumiałem. I pamiętaj, że zawsze będę, aby ci pomóc. – Niepewnie całuje jej zmarznięty policzek i kieruje się w stronę wyjścia. – Dziękuję, za to co dzisiaj mówiłaś. – Chce coś powiedzieć, ale nie daje jej dojść do słowa. – Doskonale zdaję sobie sprawę, że to nie było szczere. Ale mimo to dziękuję. To był niezapomniany wieczór – uśmiecha się smutno i zostawia ją samą.
Nie może pozbierać myśli. Z jednej strony próbuje za wszelką cenę nie zakochiwać się w Leonie, bo dobrze wie, że nie powinna tego robić przez to, co łączyło ją z kilkanaście miesięcy temu z jej byłym chłopakiem. Ale z drugiej obiecała mu, że będzie szczęśliwa, bez względu na wszystko. Czuje się winna. Gdyby nie wypadek, nadal byliby szczęśliwą parą, nie spotkałaby Leona i jej menadżerka nie wpadłaby na pomysł z tą cała szopką.
Dlaczego wtedy zginął on, a nie ja?
– Masz być zawsze szczęśliwa, bo to Twoje szczęście jest dla mnie najważniejsze, dobrze?
Pamięta, jak jej tak mówił dzień przed wypadkiem, ponad dwa lata temu.
Jest szczęśliwa. Ale tylko wtedy, kiedy jej ukochany śpiewa specjalnie dla niej, całuje ją i przytula. To paradoksalne, że najbezpieczniej czuje się wtedy, kiedy staje na wyimaginowanej scenie i daje kolejne przedstawienia dla nieświadomych widzów.
Przyznaj się, że kochasz go o wiele mocniej, niż za pierwszym razem, potrzebujesz jego ciepła – szepce głos sumienia. – Tomas by tego chciał.
To przeważa szalę.
– Kocham go – uświadamia sobie. – Kocham go całym sercem, jak jeszcze nikogo innego. I dlatego go potrzebuję, potrzebuję jego głosu, jego miłości i jego ramion.
Wstaje i pędem wybiega z garderoby. Pędzi po stromych schodach, śliska się po kafelkach w holu i nadal biegnąc zauważa go na ławce przed budynkiem.
Nie odjechał?
Uspokaja oddech i szybkom krokiem podchodzi do niego, z całej siły wtulając się w jego tors.
Zdziwiony chłopak niepewnie obejmuje jej trzęsące się ciało i opiera głowę na jej, nadal nagim, ramieniu.
– Potrzebuję Cię, bo Cię kocham – szepce tuż obok jego ucha.
Czuje jak z jej serca spada wielki ciężar. Powiedziała to. Po raz pierwszy od tak dawna powiedziała to szczerze, bez żadnych nakazów.
– Kocham Cię, słyszysz? – Wciąż się trzęsąc patrzy w jego ciepłe oczy. – Kocham Cię całą sobą, wszystkimi pięcioma zmysłami. Kocham na Ciebie patrzeć, kocham czuć Twoje ciepło, kocham słuchać Twojego głosu, kocham zapach Twoich perfum, kocham smakować Twoich ust. Nie chcę więcej udawać za każdym razem, kiedy ktoś nas widzi. Ja cie kocham naprawdę – powtarza po raz kolejny, mocno akcentują ostatnie słowo.
Nie wie co powiedzieć. Po prostu spogląda w jej niebywale orzechowe oczy i próbuje to wszystko zrozumieć. Ona mnie kocha.
– Tak długo czekałem, aż znowu to usłyszę – mówi prawie niesłyszalnie i ponownie obejmuje jej kruche, zmarznięte ciało.
Ale ona nie czuje zimna. W środku niej płonie wielki ogień miłości, który nigdy nie zgasł i już zawsze będzie dawać jej siłę do dalszej walki o miłość.
###
Z chusteczki higienicznej, wyszło przez przypadek :)
Hola todos! Jeżeli to czytacie, to znaczy, iż pod poprzednim patrem pojawiły się nowe komentarze! (Szantaż przyjacielem człowieka :)) Podziękowania należą się: Tysi, Lili, i Sophie. Grasias również Marci, która okazała się nad wyraz  cierpliwa :* Tak w ogóle powracam ze zdwojoną siłą, szykuję się na podbój nowej szkoły i mocno kocham WAS WSZYSTKICH. Ten parcik na górze został napisany specjalnie na konkurs Sophie i wykończany wczorajszym (nie aż tak) późnym wieczorem (21:00-23:00 z przerwami, m.in. na samodzielne skręcenie fotela - udało się !). W każdym razie byłam nie do życia, a wszelką winę proszę zarzucić Axelowi (link do muzyki), bo to przy nim tworzyłam tą historią od A do Z. Przepraszam również, jeżeli zapominałam o komentarzach, przypomnijcie się, postaram się wpaść :)
I jeszcze chciałam gorąco polecić te dwa cudeńka: 
Kocham całym serduchem,
Lissa/Alicja/Ala/Alcia :*

4 komentarze:

  1. Wiesz, że się wzruszyłam, nie? <3 Dziękuję.
    I naprawdę chciałabym napisać coś dłuższego o tym Parcie, ale jednak konkurs to konkurs i zamilknę do czasu ogłoszenia wyników. :> A tam już wypowiem się do woli. :D
    Tak więc, żeby pusto nie było: z okazji nowego roku szkolnego, życzę Ci mnóstwo pary i cierpliwości do nauki. Też ogromnych pokładów weny, żeby ten blog świecił jeszcze jaśniejszym światłem niż dotychczas. Mam nadzieje, że będziesz spotykała na swojej drodze jeszcze większą ilość serduszek. :) I gratuluje skręcenia fotela. Mi do tej pory takie rzeczy nie wychodzą. ;-;
    A to pierwsze cudeńko, to nie cudeńko. To zło, ale to już tak na marginesie. ;)
    Ściskam, mocno, mocno, mocno. <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sophie pierwsza, a Lissa uśmiechnięta :*
      Poczekam, niezwojowaną cierpliwość wyrobiłam sobie przy mojej poprzedniej klasie, więc spokojnie. Dziękuję za miłe życzenia, ale jak na razie wciąż lewituję we śnie i i potrafię przyjąć do wiadomości, że wakacje się kończą ;( Co do fotela, to zaprałam się i dałam radę (wbrew zwątpieniu taty). Polecam mocną motywację, ona zawsze pomaga :)
      Całuję mocno, mocno, mocno,
      Lissa

      Usuń
  2. No witam, słoneczko x
    Wpadłam na Twojego bloga przypadkiem - zobaczyłam, że polubiłaś pewien post, weszłam na Twój profil na google + gdzie zobaczyłam link do tego bloga, a z braku innych obowiązków (pomińmy to, że powinnam się uczyć do sprawdzianów xD) postanowiłam zagłębić się w tej lekturze. Kurczę, dziewczyno, skądś Ty wytrzasnęła tyyyyle talentu? ♥ Serio, zazdroszczę Ci. Piszesz genialnie. I jeszcze o mojej kochanej Leónetcie! Już podbiłaś moje serce! <3 Jeżu, jak Ty pięknie opisałaś to ich poznanie, jak opisałaś te ich chwile, akadsnfjkdsfskdfskb *O* Leónetta taka wspaniała, hyhy x
    Dobra, nauka nie zając, wiec lecę ogarnąć te cholerne pierwiastki. Zło ;_;
    Kochana, dodaję się do obserwatorów :3
    Wiem, że to takie trochę chamskie... Ale może zajrzysz w wolnej chwili do mnie? :)
    http://ujrzyj-moje-prawdziwe-ja.blogspot.com/
    Dużo weny życzę! ♥ I mam nadzieję, że wygrasz, bo zasłużyłaś.
    Hasy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, witam, nowa czytelniczko x
      Przeczytałam Twój komentarz już wcześniej rutynowo sprawdzając bloggera, ale (jak to ja) odpowiadam dopiero teraz.
      Co do talentu... Aj, już nie mam pomysłów na wymigiwanie się, jak chcesz się ze mnie pośmiać, to przeczytaj mojej poprzednie komentarze :D Nie ma czego zazdrościć, serio. Ale dziękuję za tyyyyle miłych słów *O*
      Mnie też nauka właśnie dogoniła i woła mnie do podręcznika od biologii. Życz mi szczęści i powodzenia :)
      Zajrzę w wolnej chwili, obiecuję, ale niestety nie wiem kiedy ta chwila nastąpi.
      Znów dziękuję,
      Całusy,
      Lissa

      Usuń