Przez korytarz na zmianę przechodzi
Ramon i tata, mama krząta się w kuchni przygotowując kanapki, a babcia
chodząc za swoim synem i jego sąsiadem przez cały czas przypomina im o obrazie
wiszącym w salonie. Tylko mały Tutti leży spokojne na łóżku swojej pani,
nieświadomy zmian jakie niesie za sobą dzisiejszy dzień.
„Właśnie zapakowałam ostatni karton :)” - dziewczyna spoglądając
smutno na ekran telefonu nacisnęła klawisz „Tweetnij”. Z głośniczka wydobył się krótki sygnał dźwiękowy, a ona
bezradnie opadła na łóżko, tak, jakby razem z tym niepozornym dźwiękiem uszło
z niej powietrze. Uśmiechnięta buźka raczej nie była dobrą metaforą jej
samopoczucia. Każdy popełnia błędy - skwitowała w myślach. Niestety czas na ociąganie się i odpoczynek już minął. Trzeba przecież działać, pracować… choć trochę. Dziewczyna chwyciła karton i postawiła
go na stertę innych pudeł, które wyglądały zza jej drzwi. Każde na wieczku ma
własne „imię” napisane różowym markerem. Teraz, kiedy już wyniosła wszystkie
rzeczy, odczuła pustkę. Taka sama pustka opanowała jej pokój. Żywo zielone,
zazwyczaj optymistycznie nastawione na świat ściany, straciły swoją soczystość,
a meble owinięte w przeźroczyste folie dodały atmosfery jak z nawiedzonego domu.
Tylko jeden laptop leżał tam gdzie zawsze, na swoim miejscu pod oknem,
wygrzewając się w porannych promieniach słońca. To jest to!... Szybkim krokiem przemierzyła pomieszczenie i już
siedziała po turecku, oparta o szybę, a na kolanach spoczywał jej powiernik.
Podniosła ekran i paroma kliknięciami znalazła się w domu. Niby brzmi to z lekka absurdalnie,
ale… tam znajdują się jej wszystkie
myśli, sekrety i przeżycia. Nie jest to jakiś zakopany pomiędzy folderami
dokument, czy skrzynka mailowa. To blog. Jej mały kącik w wielkim świecie
nieskończonych granic Internetu. Właśnie tutaj przelewała swoje myśli i
wspomnienia. Jeżeli ktoś zacznie ją zaczepiać lub grozić, może po prostu usunąć
konto. Ale wie, że tego nie zrobi. Nigdy nie będzie potrafiła sobie odebrać
tego jedynego miejsca, gdzie czuje się o wiele bezpieczniej i pewniej niż w
codziennym życiu. Niby wszystko jest OK, ma rodziców, dom, przyjaciółki… No
może z tym ostatnim to nie do końca prawda. Bo przecież przyjaciółki mówią
sobie o wszystkim, a ona nie potrafi zaufać ludziom, boi się, że znów ją
zranią…
W podstawówce była najlepszą
uczennicą, reprezentowała szkołę w wielu konkursach i zdobywała rozmaite
wyróżnienia. Była lubiana przez nauczycieli, bo zawsze ich szanowała w przeciwieństwie
do swoich kolegów, którzy nie mieli wobec niej przyjaznego nastawienia. Czy to
normalne, że w wieku dwunastu lat jest się uzależnionym od papierosów, czasami
bez zupełnej wiedzy rodziców ma się przekuty pępek, rzuca się przekleństwami co
drugie słowo nawet wobec dorosłych? A ona była inna, nie potrafiła kląć czy
wyzywać, przez co wyśmiewali ją od kujonów i lizusów. Zawsze jak była w tylko
jedna pozytywna ocena każdy wskazywał placem właśnie ją. Mia Soledad* Fuego**. W szkole używali jej drugiego imienia. Adekwatnie, co? Bo jak żyć w grupie,
z przyjaciółmi, skoro wołają do ciebie „Hej, Soledad!”? Miała kiedyś przyjaciółki,
Ines i Lilię, niestety wyprowadziły się, a ich kontakt znikł, zmył się z powierzchni
świata i z pamięci obu dziewczyn.
Ale to już za dużo wspomnień.
Koniec użalania się nad tym co było. Nie warto. Teraz trzeba coś napisać. Jej
opuszki palców już sprawnie poruszały się po klawiaturze wystukując na niej
odpowiednie litery, później słowa. Wszystko płynęło z jej serca.
Uciekam.
Uciekam do tego życia.
Wyjeżdżam.
Wyjeżdżam zostawiając tu moje problemy i troski.
Chcę zapomnieć.
Chcę zapomnieć o tym wszystkim co rani i sprawia ból.
Boję
się.
Boję się wyjechać, ale to jedyna szansa, by uciec i zacząć od początku.
Muszę.
Bo nie potrafię zostać…
Tu się zatrzymała Nie zrobię im tego. Oni nie mogę poczuć
mojego strachu. Nie chcę ich obciążać. I miała rację. Czyta ją dziesięć
osób. Ma dziesięciu wirtualnych przyjaciół, którym ufa, i którzy ufają jej. Z nimi potrafi rozmawiać, oni podnoszą ją na duchu,
kiedy coś jest nie tak jak powinno. Oni ją rozumieją, pomagają jej z wyboru,
nie przymusu. Oni po prostu są. Nigdy nie widziała nikogo z nich na oczy, ale rozumieją
ją jak nikt. Paradoks. W ich oczach jest zupełnie kimś innym - charyzmatyczną dziewczyną
z marzeniami, nieprzejmującą się ludźmi, którzy lekceważą świat, jest kimś
śmiałym i pogodnym. Taką Mię poznała tylko Ines i Lilia, no i może
jeszcze jeden ktoś, bardzo ważny ktoś, ale o nim później. Czytelnicy miesiąc temu
podsunęli pomysł z Twitterem, dzięki czemu mają stały kontakt. Co około godzinę lud dwie,
Mia wysyła tweet co u niej nowego, jak się czuje, wstawia zdjęcie.
I tak toczy się jej życie.
Pisze bloga, czyta, spaceruje, ale wyłączne w parku dwadzieścia minut drogi od domu. Czasami tylko mama jest zbyt uciążliwa i za bardzo próbuje wtrącić nos w nieswoje
sprawy.
Teraz Mia próbuje zacząć od
nowa, ale tym razem z uwagą waży każde słowo.
Co tam u Was? Ja już spakowana, za godzinę wyjazd :) Żegnaj Lincoln, witaj Buenos Aires… Musicie mi wierzyć, ilość kartonów mnie z
lekka przeraża. Nie wiedziałam, że mam tyle rzeczy w domu :P Jak na razie
siedzę tam gdzie zawsze i spoglądam na meble owinięte w białą folię,
przypominają mi te z nawiedzonego domu. Ktoś pamięta jaki mamy dziś wyjątkowy
dzień?
To
chyba tyle, w czasie drogi postaram się wrzucić jakieś zdjęcie z podróży.
Całusy,
Mia
Opublikowano. A co dalej? Dalej
są gorące pożegnania z rodziną i przyjaciółmi rodziców. Ale ona stara się uniknąć
duszenia przez znajome swojej mamy, szybko kierując się w stronę auta. Kiedy
naciskała klamkę zatrzymał ją znajomy głos.
- Naprawdę masz tyle mebli w
pokoju? - zapytał kpiąco
- Tak. Jak widać tak - ucięła.
Nie miała ochoty z nikim rozmawiać, a z nim jakoś w szczególności. Ramon to
pomocnik w taty i ich sąsiad, jest dość wysoki i gra w siatkówkę. Mia sięga mu
do połowy ramienia, mimo swojego metra siedemdziesiąt wzrostu, chociaż między nimi są tylko
trzy lata różnicy - Zapakowaliście już z tatą wszystkie kartony i meble?
- Tak, zaraz wyruszacie.
Ciężarówka pojedzie za wami.
Dziewczyna siedzi już w samochodzie
wsłuchując się w swoje ulubione piosenki. Słuchawki okazały się dobrą ochroną
do nerwowego głosu mamy, który bez przerwy naruszał informacje nadawane w
radiu. W czasie wymiany zdań pomiędzy jej rodzicielką a prezenterem radiowym
Mia pisała nowy tweet.
„Dzisiaj
mija rok, odkąd prowadzę bloga :) Z tej okazji życzę Wam dużo uśmiechu i radości w życiu. Jak obiecałam dodaję
zdjęcie z podróży :*” - tweet wysłany.
Jest dziewiętnasta, według niektórych
życie dopiero się rozkręca. Ale nie dla niej. Po długiej, czterogodzinnej
podróży, i późniejszym wyładowywaniu wszelkich pudeł i mebli, ma prawo do
marzenia o krainie Morfeusza, swojego dobrego przyjaciela.
„Jestem w nowym życiu. Dobranoc :*”
* Soledad - samotność/samotna
** Fuego - ogień
###
Serducho przy centrum handlowym w Poznaniu.
Napisane! Wreszcie skończyłam bazgrać w Wordzie i publikuje kolejną część. Przedstawiam Wam dziś moją nową postać - Mię Soledad Fuego, zagubioną nastolatkę o wielkim sercu, która nadal nieświadomie szuka wejścia do świata, od którego sama się odcięła.
Ten rozdział dedykuję Ag., za to, że jest, że pisze, i że czyta również mnie. Jestem naprawdę zdziwiona i zaszczycona gestem jaki spotkał mnie ze strony Aguni. Mianowicie Amor alas znalazło się w pośród dziewięciu innych jakże wspaniałych i niezwykłych blogów, które podziwiam i cenię, w "linkach" na blogu Ag.!
Na początku nie mogła uwierzyć i pięć razy sprawdzałam listę, czy się nie pomyliłam, czy może po prostu Agnieszka nie zdążyła dodać reszty opowiadań. Ale sami zobaczcie:
Dziękuję również Lady Godivie, Mai Pasquarelli-Wilczek i korneli80.
Dodatkowo za nami już miesiąc. Amor alas w tym czasie zdobyło ponad 1500 wyświetleń, czterech obserwatorów i 23 komentarze nie wliczając moich :)
Kiedy zaczynałam pisać, nie spodziewałam się takich sukcesów. Dziękuje Wam, bo gdyby nie Wy, to wszystko by nigdy nie istniało.